środa, 23 sierpnia 2017

Ciągnie wilka do lasu - pierwsza noc w dziczy!


Jedna trzecia Plemienia wychowała się w leśniczówce. Druga część po kursach przetrwania. Do kompletu "wilk" Apacz, który wśród drzew czuję się jak w domu. Można pomyśleć, że dla nich dzika noc w lesie będzie jak chleb powszedni. Też tak myśleliśmy, jednak prawda nie była tak kolorowa jak sobie wyobrażaliśmy.



Pierwszym utrudnieniem był wyjazd na obcą ziemię - nieznany teren ani język. Po drodze do Austrii zaplanowaliśmy pierwszy nocleg w kraju krecika. Po zwiedzeniu Skalnego Miasta jadąc w stronę Pragi dzielnie wyszukiwaliśmy zalesionych terenów na nawigacji. Gdy zbliżała się już godzina 18 zdecydowaliśmy, że czas zjeżdżać z trasy. Zbliżając się do zielonego obszaru na mapie okazało się, że las jest praktycznie pionowy i ni jak idzie rozbić tam gdziekolwiek namiot. Pojechaliśmy więc dalej. Czas leci szybko w trakcie takich poszukiwań, "night is coming". Awaryjnie zostaje spanie w samochodzie ale warunki komfortowe w skali od 0 do 10 to jakieś -2. Prowadząc dalsze rozpoznanie trafiliśmy na zagajnik ale w bliskim otoczeniu domów więc i z niego musieliśmy zrezygnować. Kolejne lasy w okolicy wyglądały obiecująco lecz wszystkim duktom prowadzącym w głąb dziczy towarzyszył znak z zakazem wjazdu. Krążąc niedaleko wsi Pustá Proseč natrafiliśmy na polną drogę, w którą zaryzykowaliśmy wjechać. Szlak czym dalej, tym gorszy do przejechania dla niskiej osobówki. Z wieloma problemami udało nam się dostać na szczyt wzniesienia gdzie polanki się skończyły a zaczęły drzewa. Na taki wypad zalecam kupno merca klasy G.
Zanim wjechaliśmy w głąb postanowiliśmy wyjść z auta i przeprowadzić zwiad celem rozpoznania terenu. Zlokalizowaliśmy ambonę, a za nią kilkanaście metrów wielki paśnik dla zwierzyny. Kawałek dalej kolejna ambona. Patrolując okolice znaleźliśmy koralikowe bransoletki zawieszone na gałęziach i obok palenisko z wymalowanymi, kolorowymi twarzami na patykach, które w tej sytuacji nie przypominały deski z ,,Ed, Edd i Eddy" a raczej ,,Blair Witch Project". Takie smaczki dodają ciekawej atmosfery. Nie chcąc tracić czasu na dalsze poszukiwania zgodnie stwierdziliśmy, że damy radę rozbić namiot i spędzić noc w tym zagajniku.  Po ukończeniu kursu SERE (Survival, Evasion, Resistance, Escape) myślałem, że wszędzie dam radę rozbić się tak by żadne siły pościgowe mnie nie zlokalizowały. Różnica polega na tym że wjechaliśmy do lasu samochodem, który ciężko schować. Kolejny punkt na liście rzeczy do wzięcia na następny wypad - siatka maskująca ;)





W mgnieniu oka w lesie zrobiło się ciemno. Zmysły naszej całej trójki się wyostrzyły. Apacz wsłuchiwał się w trzask gałęzi w niedalekim młodniku. Prawdę mówiąc nie obawialiśmy się dzikiej zwierzyny (dopóki nie byłaby to niedźwiedzica z młodymi) bo do takich spotkań przywyknęliśmy w naszych polskich lasach jednak to czego najbardziej nie chcieliśmy widzieć tego wieczora był obcy człowiek. Tak jak sobie wymarzyliśmy - rozpaliliśmy małe ognisko do kolacji. Jednak tuż po uzyskaniu ognia szybko zdecydowaliśmy, że "wróg" dzięki temu szybciej nas zlokalizuje i lepiej je zgasić. Staliśmy sobie przed namiotem delektując się otoczeniem, względną ciszą i gwiazdami na niebie gdy nasz wilkor przerwał drzemkę w przedsionku namiotu, wyszedł i zapatrzył się przed siebie. W tym momencie widoczność sięgała maksymalnie kilku metrów. Pies wyostrzył wzrok, nastawił uszy i zaczął bardzo poważnie i groźnie warczeć! Nic totalnie nie widzieliśmy by stało przed nim. Żadnego dźwięku. Nie mam pojęcia co tam było ale Apacz pierwszy raz tak się zachował w naszym towarzystwie. Ciary, mówię Wam.



Po chwili się na szczęście uspokoił ale nadeszło kolejne zagrożenie. Migające, przemieszczające się małe światełko w dali. Z pewnością nie były to świetliki, które co chwile pokazywały się i znikały wokół nas dodając uroku całej nocy. Godzina późna więc mózg mógł płatać nam figle ale oboje widzieliśmy coś w rodzaju łuny latarki. Kojarzycie horrory gdzie bohater wyczuwa niebezpieczeństwo i zamiast uciekać gdzie raki zimują to idzie zaspokoić swoją ciekawość a później umiera? Zachowaliśmy się jak bohaterowie "Wrong Turn" i poszliśmy w stronę światła zanim ono przyjdzie do nas. Pierwsze kroki zrobiliśmy oddalając się od obozowiska, by sprawdzić czy ten ktoś (lub to coś) nie kieruje się w jego stronę. Wtedy poświata jakby zmieniła położenie i przemieszczała się. Oczywiście poszliśmy to sprawdzić. Po kilku minutach zbliżyliśmy się do skraju lasu i zrobiliśmy małe rozpoznanie. Żadnego śladu w miejscu skąd widzieliśmy światło. Raczej mało prawdopodobne abyśmy oboje mieli zwidy.. Kolejna zagadka pozostaje nierozwiązana. W każdym razie nieprzyjaciela nie zlokalizowano. Mogliśmy trochę spokojniejsi wrócić do naszego obozowiska. Po ostatnim patrolu Paula postanowiła nie rozglądać się ani nie wsłuchiwać w głuchą przestrzeń. Zaczęliśmy więc głośno rozmawiać i nic już nas nie przestraszyło. Na taką właśnie okazję wzięliśmy ze sobą prysznic polowy i to była idealna okazja na pierwszą w życiu dziką kąpiel! Woda w bukłaku zdążyła się nieco nagrzać przez cały upalny dzień i zgodnie stwierdziliśmy, że to było super doświadczenie! Prawdziwie, w zgodzie z naturą! No dobra, nie do końca, mieliśmy żel pod prysznic :)

Wilczy precelek :)


Są takie zwierzęta (przykładowo delfin), które potrafią jednocześnie spać i czuwać. Nie wchodząc w szczegóły tego zjawiska mogę powiedzieć, że czasami czułem się jakbym doznał tego uczucia. W nocy przyszedł deszcz, który tak naprawdę nam sprzyjał bo dzięki temu była mniejsza szansa, że ktoś wpadnie na genialny pomysł szukania turystów w lesie. Gdy tylko pierwsze promienie słońca przedarły się przez tropik do naszych oczu od razu postanowiliśmy wstać. Nadszedł czas otworzyć namiot. Niby zwykłe odchylenie kurtyny ale nie mieliśmy pojęcia co jest za nią. Czy ktoś będzie stał i czekał aż wyjdziemy? W najlepszym scenariuszu mogłem ujrzeć dziką zwierzynę, natomiast w najgorszym myśliwego, policjanta lub strażnika leśnego. Tu nam się poszczęściło. Dawno tak się nie cieszyłem widząc pusty las ;) I tak o to udało nam się przeżyć pierwszą dziką noc.






Po spakowaniu całego majdanu znaleźliśmy lepszą drogę wyjazdową z lasu i udaliśmy się w kolejne miejsce na naszej trasie. Taki nocleg ma na pewno sporo minusów dla osób, które lubią wygodne życie. Ta noc dała nam doświadczenie, które zaowocuje w przyszłości bo jednak dzikie spanie to jest coś co daje nam ogrom satysfakcji i super wspomnienia :) 

P.S. Zapytacie co na to wszystko Apacz? Spał na gołej ziemi w przedsionku namiotu wiec w wielu miejscach miał sierść posklejaną żywicą.. po czasie samo zeszło ;) No i on bardzo nie lubi deszczu, ale to na prawdę bardzo! Zobaczcie tą minę:



🐾

10 komentarzy:

  1. R.E.S.P.E.C.T. Po spostrzeżeniu nie-świetlikowego-światełka spierniczałabym gdzie pieprz rośnie :)))) Iście filmowa scena! :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawdę mówiąc miałam takie myśli żeby zwijać manatki i uciekać! Dobrze, że też mam swoją grupę wsparcia ;)

      Usuń
  2. Co prawda bez pieseła, ale też już mi się zdarzyło tak nocować:) Mycie się w lodowatym strumieniu to jest to ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawdziwie dzika kąpiel w strumieniu mam nadzieje, że jeszcze przed nami :)
      A gdzie tak nocowałaś? Łatwo było znaleźć odpowiednie miejsce? My planujemy się jeszcze doszkolić w tym temacie ;)
      Pozdrawiam!

      Usuń
    2. w Bieszczadach, gdzieś w okolicach Brzegów Górnych między połoninami Wetlińską i Caryńską. Miejsce dość łatwo się znalazło:) Tylko, że było to jakieś 10 lat temu, nie wiem jak teraz tam jest.

      Usuń
    3. O, to super informacja bo właśnie jedziemy w Bieszczady na kilka dni i planujemy spać pod gwiazdami :) Oby tylko nie spotkać misia na drodze ;)

      Usuń
  3. Niezła przygoda! Koralikowe bransoletki i pamalowane patyki? - już bym stamtąd wiała!
    Warczący Apacz - no ciekawe! :O
    Faktycznie mina psa mówi sama za siebie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do tych bransoletek mieliśmy może jakieś 20 m ale szybko o tym zapomnieliśmy ;)
      Wyobraźnia działa niesamowicie w takich momentach!
      Buziaki dla familii <3

      Usuń
  4. O rany, ciary! Świetna przygoda z cudnym wilkorem. Zazdroszczę. U nas na razie było cywilizowane spanie w namiocie w własnym ogródku ;)
    Pozdrawiam,
    Dorota

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najwyższy czas nadrobić zaległości w spaniu pod namiotem :) Tylko ostrożnie z dzikim nocowaniem w Bieszczadach - my ostatnio mieliśmy ciekawą przygodę z niedźwiadkiem :D Niezapomniane wrażenia gwarantowane zawsze i wszędzie :)
      Pozdrawiamy serdecznie :*

      Usuń