wtorek, 22 maja 2018

HARD DOG RACE 2018 Zawiesiuchy





Ostatnie dni roku 2017. Dostajemy propozycje wzięcia udziału w biegu, z którego nazwy wynika, że nie będzie on łatwą przechadzką z czworonogiem.
HARD DOG RACE - tak brzmi nazwa węgierskiej firmy, która organizuje biegi w różnych krajach. Podjęliśmy wyzwanie!



Zdecydowaliśmy, że w zawodach udział weźmie męska część Plemienia. Od tej decyzji do startu mieliśmy niecałe pół roku na przygotowanie. Staliśmy się częścią super ekipy psich blogerów i tworzyliśmy drużynę pod nazwą "Blogerzy atakują". Naprawdę byliśmy zaszczyceni mogąc brać udział w takim projekcie :) 

Nasz skład: Aqua – Alaskan Malamute / Dogoterapia 4 ŁAPY, Zamerdani, Bros Team – Brothers on Tour, Stacja drugie życie, Zapsieni w sieci, Na wypad z psem, ADO Jack Russell, Hawk&Wolf, Husky Love oraz nasze Plemię :)



Miesiące mijały a forma startowa wcale się nie poprawiała. Dopiero około miesiąc przed startem zacząłem truchtać po kilka kilometrów by łydki choć trochę się przyzwyczaiły. Apacz jest przygotowany na takie zawody 24/7. Wystarczy, że obudzi się,  ziewnie dwa razy, przeciągnie przedni i tylni napęd i taki bieg robi z ogonem w nosie ;)

Dni do startu coraz mniej. Warsztat koszulkowy wykonał super wyglądające ciuszki dla całej naszej ekipy.
Szczerze mówiąc nie wiedziałem czego się dokładnie spodziewać na tym biegu ale bałem się przeszkód wodnych. Z Apacza słaby płetwonurek a wody głębokiej się boi jak ognia. Byłem już nawet przygotowany, że w trakcie wodnych przeszkód będę musiał robić karne przysiady.



Dzień startu.
Rano tradycyjnie owsianka by się naładować energią. Api dzień wcześniej dostał większą porcję ale podziękował. Dojechaliśmy do Farmy Makedońskich. Od razu rzucili się nam w oczy zawodnicy, którzy już ukończyli wyścig. Widać było zadowolenie ale i brud, który zebrali na trasie ;)
Przeszliśmy przez rejestrację i odebraliśmy miernik czasu. Chwilę po tym spostrzegliśmy z daleka koszulkę z napisem "Blogerzy Atakują". Poznaliśmy się z całą naszą ekipą i po krótkiej rozmowie już znaleźliśmy się w miejscu na rozgrzewkę. Poskakaliśmy chwilę, zrobiliśmy parę kółek i stanęliśmy na starcie. Dzień był słoneczny. Byliśmy ostatnią startująca ekipą więc trasa była już wydeptana a żar lał się z nieba.


Fot. Na wypad z psem

fot. Na wypad z psem



Przez pierwsze przeszkody przeszliśmy jak rakiety. Apacz widząc inne czworonogi przed nami ganiał je i wyprzedzał jak Kubica w Formule Pierwszej. Problemem była pierwsza przeszkoda gdzie pies musiał wejść do wody głębszej,  niż sięga jego podbrzusze. Trochę z moją pomocą ale udało się pokonać wodę i przejść dalej w dziki pęd goniąc kolejnych przeciwników. Biegnąc niezacienionymi groblami, słońce zaczęło nas roztapiać ale nasze tempo wcale nie spadło. Sam się zastanawiałem,  czy bardziej zależy nam na dobrym wyniku, czy na tym aby jak najszybciej ukończyć ten bieg.
Trzeba przyznać że fantazje mieli organizatorzy wymyślając przeszkody. A ja muszę pochwalić naszego psiaka, który nie dość że w trakcie biegu pomagał mi ile mógł, to przeszkody nie robiły na nim żadnego wrażenia. Czołganie się? Drabiny? Schody? Tunel? Phi.. Żaden problem.
Następnie przed nami ukazała się wysepka na środku wielkiej wody, która sięgała ponad 1.5 m. Z małym zawahaniem Apacza wziąłem na ręce i zacząłem przenosić. Po kilku metrach walki z wodą mięśnie rąk zaczęły palić. W pewnym momencie wpadając w dziury pod wodą zacząłem podtapiać siebie i psa więc byłem zmuszony puścić go wolno i się okazało że mamy w drużynie czworonogiego Michaela Phelps! :) Duma mnie tak rozpierała, że dawało mi to jeszcze więcej energii na ukończenie tego biegu. Dalej wszystkie przeszkody robiłem z bananem na twarzy ciesząc się z wyczynu urwiska. Męcząc się na kolejnych nasłonecznionych wałach pytałem tylko ludzi jak daleko do końca ale prawie nikt z zabezpieczenia biegu nie rozumiał polskiego języka.
Pok pokonaniu kolejnych przeszkód, przejścia wzdłuż rzeki i biegu przez kolejne wały dojrzałem balon z napisem finish. Wtedy biegnąc już ostatkami tchu potykając się o powietrze zebrałem w sobie wszystkie siły by ukończyć ten bieg, pogoniłem Apacza i ruszyliśmy pełnym sprintem w stronę mety. Na koniec jeszcze trzy przeszkody i w pełni szczęśliwi dotarliśmy do końca.


fot. ADO Jack Russel


fot. ADO Jack Russel


Dostaliśmy dwa medale, stanęliśmy do pamiątkowej fotki i odebraliśmy woreczek z upominkami :) Pozostało odpocząć i wygłaskać psiaka po bardzo dobrze wykonanej robocie. Wtedy pomyślałem, że Apacz jest stworzony do takich biegów! Przeszkody nie robiły na nim żadnego wrażenia, przez całą trasę ciągnął i przyśpieszał mój bieg, jedyne czego mu brakowało to szybszego partnera :)

fot. Hard Dog Race Poland
fot. Aleksandra Górecka


fot. Zamerdani

Ze wszystkich około 420 par startujących zajęliśmy 16 miejsce. Kilka małych błędów i brak doświadczenia zabrał nam kilka minut ale i tak jesteśmy bardzo zadowoleni z wyniku.

Czekając aż wszyscy wrócą spędziliśmy miło czas wśród blogerów wzajemnie sobie gratulując. Atmosfera w okół całego biegu mega przyjazna. Widać było jak ludzie kochają i dopingują swoich przyjaciół. Organizacyjnie cały bieg na najwyższym poziomie i nie ma do czego się doczepić.
Jeśli następne zawody będą gdzieś niedaleko to myślę, że całą drużynę znów zbierzemy by spotkać się na starcie ;)



Na koniec zapraszamy do obejrzenia naszego filmu z przebiegu nagranego kamerką sportową. Na kanale YT dostępny jest  jest również cały bieg bez cięć i z oryginalnym dźwiękiem :)




Udało nam się znaleźć najpiękniejsze (najbardziej wzruszające) zdjęcie Apaczka pływaczka <3

fot. Justyna Gettel



6 komentarzy:

  1. Widzę, że zadowoleni! Filmik mega, mam nadzieję, że i mi kiedyś uda się coś podobnego osiągnąć :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo zadowoleni :) Niesamowite przeżycie! Gorąco polecamy i dziękujemy ;)

      Usuń
  2. Bardzo podobał mi się ten filmik. Od dzisiaj będę częściej na tym forum.

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetna sprawa :D no i gratulacje!

    OdpowiedzUsuń