sobota, 11 stycznia 2020

W poszukiwaniu śniegu zimą..


Apacz najwięcej szczęścia czerpie z aktywności zimowych - skakanie po zaspach i pokonywanie kilometrów w mroźnym otoczeniu to jest to co kocha najbardziej. A jak On jest szczęśliwy to i my. Prawdę mówiąc, dzięki niemu pokochałam zimę! Taką prawdziwą ze skrzypiącym śniegiem pod butami. Jednak efekt cieplarniany sprawia, że trzeba szukać śniegu zimą. Tym razem padło na Izery. 





W góry izerskie pojechaliśmy pierwszy raz i nie wiedzieliśmy czego się spodziewać. Wiedzialam tylko, że są one przyjazne dla psów i tyle mi wystarczyło. Nauczona doświadczeniem lubię planować każdy dzień, każdy punkt wędrówki, dokładne miejsce startu i zakończenia, czas przejścia, sumę podejść itd. Bez dokładnego planu tracimy cenny czas na wymyślanie i pochopnie ruszamy przed siebie. Przeszukiwałam internet wzdłuż i wszerz chcąc zaplanować wędrówki i muszę przyznać, że tym razem nie szło mi zbyt gładko. Ciężko było znaleźć polecany szlak nie za długi ale też nie za krótki, bez ewentualnych wspinaczek z ładnymi widokami i prowadzący pętlą. Do celu ale z inną drogą powrotną. 

Udało nam się naprawdę bardzo fajnie pochodzić przez te parę dni. Zdradzę dziś garść pomysłów na kilkugodzinne wycieczki z psem po górach izerskich. Lecimy!


Źródło dr. Adama - 5 km


Pierwszego dnia dojechaliśmy do Świeradowa-Zdroju wczesnym popołudniem. Mieliśmy jeszcze trochę czasu do zmroku więc zrobiliśmy króciutki szlak - można by powiedzieć ,,na rozruch" - do Źródła dr. Adama. Ze Świeradowa kierujemy się na hotel ,,Czeszka i Słowaczka" szlakiem czerwonym prowadzącym drogą asfaltową. Następnie niedaleko za hotelem zbaczamy na leśny dukt i szlak niebieski. Trasa do Żródła jest lekko stroma i po drodze można podziwiać widoki pod warunkiem braku chmur. Nam niestety przez caly pobyt w górach wszystkie punkty widokowe zasłaniały gęste chmury. Samo miejsce źrodełka jest ciekawe. Jest to drewniana wiata ze stolikiem i ławeczkami oraz możliwością schronienia się na poddaszu. 
Cały spacer zaliczam do bardzo lekkich. Liczył około 5 km i trwał niecałe dwie godzinki.




Stóg Izerski - Smrek - Hala Izerska (Chatka Górzystów) - Polana Izerska - 18 km


Drugi dzień zaczęliśmy od lekkiego niedoczasu. Wiadomo, górskie powietrze robi swoje i człowiek śpi jak zabity :) Najdłuższy szlak tej podróży postanowiliśmy sobie nieco ułatwić i wjechać gondolą na Stóg Izerski. Dzięki temu zaoszczędziliśmy 2 godziny i ponad 4 km w nogach. W zamian zapłaciliśmy 35 zł za osobę (pies za darmo) i gnietliśmy się w zaparowanej gondoli z narciarzami. Czy warto? Każdy sam musi sobie odpowiedzieć na to pytanie. Wjazd trwał prawie 15 minut. Zza szyb można podziwiać górski krajobraz. Jeśli Ty i Twój pies nie macie klaustrofobii ani lęku wysokości może to być ciekawą atrakcją. Apacz zachowując dystans kilkunastu centymetrów od szyby siedział bardzo grzecznie. Chwilami kładł się na narciarskich buciorach i grzał naszym towarzyszom stopy ;)

Na gondoli, na gondoli.. ;)


Wracając do samego szlaku:
Wysiadmy z gondoli i naszym oczom ukazuje się punkt widokowy (oczywiście dla nas zachmurzony) i schronisko na Stogu Izerskim. Z tego miejsca trzymamy się zielonego szlaku i mkniemy aż do granicy państwa i szczytu Smrek. Jest to nawyższy szczyt czeskich Izerów i mierzy 1124 m n.p.m. Mimo to droga na szczyt nie jest zbyt stroma czy męcząca. Następnie wróciliśmy kawałek do pierwszego skrzyżowania i skręciliśmy na czerwony szlak prowadzący prosto na Polanę Izerską. Ten odcinek jest długi i zupełnie płaski. Idąc tą szeroką, ubitą drogą między ośniżonymi choinkami zdążysz się nagadać, wypić kawę z termosu i zjeść niejedno ciastko :) Docierając do Polany Izerskiej mamy dwa wyjścia. Skręcić w lewo w stonę Świeradowa-Zdroju lub w prawo na Halę Izerską i słynną Chatkę Górzystów. Wybór jest prosty. Nie raz czytałam o najlepszych naleśnikach z jagodami. Nie sposób było dokonać innego wyboru niż deser w Chatce Górzystów. Ruszamy więc niebieskim szlakiem i po jakichś 40 minutach jesteśmy na miejscu. Szło się szybko bo większość trasy była z górki co źle wróży na powrót. Blisko Hali Izerskiej panowała istna Syberia. Ciemna mgła otoczyła nas z każdej strony, śnieg zrobił się nieco głębszy a mroźny wiatr smagał ostro policzki. Chatka ujawniła się niczym zbawienie. Pozwolono nam wejść z psem jednak wszystkie stoliki były zajęte głównie przez narciarzy biegowych. Mimo wszystko postanowiliśmy się rozpłaszczyć i zaczekać na wolne miejsce. Ku wielkiemu zadowoleniu zauważyliśmy jeden, mały odosobniony stoliczek. W dalszym pomieszczeniu, za wieszakiem z kurtkami, blisko toalet stoi sobie samotny stoliczek w półmroku. No idealnie! Ciepło z kominka nie dociera tu tak mocno a i ludzie się nie kręcą. Pies może odbyć spokojną drzemkę regeneracyjną pod stolikiem a my zjeść to po co tu przyszliśmy. Zamówione dania gotowe były w kilka sekund! Na stół wleciała kwaśnica, naleśnik z twarożkiem i jagodami oraz grzańce. Było warto :) Zważając na szybko zbliżający się zmrok ubieramy się w kurtki i ruszamy w drogę powrotną. Chwila zadyszki pod górkę, wcześniej wspomnianą Polanę Izerską i prosto do miasta. Po mniej więcej dwóch godzinach docieramy do hotelu i szczęśliwi odpoczywamy przed telewizorem. Nie mając go na codzień w domu jest równie fajną atrakcją wyjazdu i upewnia coraz bardziej w przekonaniu, że jest absolutnie zbędnym sprzętem w naszym wiejskim domku :D 
Trasa choć całkiem spora nie jest ciężka. Bywają nieliczne momenty wzniesień. Cała wędrówka zajęła nam około 5 godzin.









Izerskie Graby - Wysoka Kopa - 15 km


Kolejnego dnia rozpoczęliśmy wędrówkę z Rozdroża Izerskiego, które znajduję się 9 km od Świeradowa-Zdroju w stronę Szklarskiej Poręby. Zostawiamy samochód na przydrożnym, bezpłatnym parkingu i ruszamy pieszo na szlak żółto-zielony. Po kilku minutach kolory te się rozdzielają a my zostajemy na zielonym (żółtym będziemy wracać). Szeroka ścieżka po chwili zamienia się w wąski i stromy, mocno zalesiony dukt. Gęsty las wygląda olśniewająco kiedy jest tak mocno ośnieżony. Idziemy wolno, co chwilę robiąc przerwę na zdjęcia. Aparat szaleje od bieli a ja nie mając siły cieszę się jak szalona. Niespodziewanie kończą się drzewa, widać niebo a my znajdujemy się na Rozdrożu pod Zwaliskiem. Rozchodzi się stąd kilka wąskich ścieżynek, nie ma ani jednego człowieka i jedyna widoczna barwa po sam choryzont to biel. Coś niesamowitego! Po chwili zadumy skręcamy w prawo na szlak wielokolorowy prowadzący na szczyt Zwalisko oraz Izerskie Graby. Poza lasem i kilkoma wielkimi skałami nie było widać świata. Przez krótką chwilę szliśmy szeroką, ubitą drogą co chwilę ustępując miejsca narciarzom biegowym. Trzymając się czerwonego szlaku odbijamy w prawo przeskakując rów i wchodząc w kolejny gęsty las. Po chwili wędrówki Głownym Szlakiem Sudeckim zaczyna się prawdziwa zabawa. Wysoka Kopa jest najwyższym szczytem gór izerskich więc jednocześnie należy do Korony Gór Polski a mimo to jej szczyt znajduje się poza szlakiem. Przy pomocy GPSu w telefonie zboczyliśmy ze szlaku i wyznaczając azymut szliśmy pod górkę nietkniętym, głębokim śniegiem. Podejrzewam, że o innej porze roku może być tam normalna wydeptana ścieżka jednak dla nas było to nie lada wyzwanie. Apacz skakał sus za susem a my cięzko wyciągaliśmy nogi z zaspy ponownie stawając w śniegu do kolan. Z wrażeniem zdobywania K2 ujrzeliśmy żółtą tabliczkę na drzewie WYSOKA KOPA. Duma i radość mieszała się z odczuciem przenikliwego zimna. Selfie, relacja na insta i ruszamy dalej. Okazało się, że w drugą stronę była wydeptana ścieżka, która szybko doprowadziła nas do drewnianej wiaty znajdującej się już na szlaku czerwonym. Milo było usiąść na chwilę w osłonięciu od wiatru. Dalej było już z górki. Minęliśmy punkt widokowy z ławeczką, którą ledwo było widać na trzy metry. Wiosną czy jesienią z pewnością można cieszyć oczy widokami. Na kolejnym rozdrożu ,,pod Kopą'' zmieniamy szlak na żółty i długo, monotonnie wracamy do punku zero. 
Cały szlak choć niezbyt długi daję trochę w kość. Szlaki malownicze są często strome. Jak na trzeci dzień wędrówki odczuliśmy już ból w stopach i kolanach. 15 kilometrów zajęło nam niecałe 5 godzin.






Punkt widokowy :D



Smědava - Jizera - 8 km


Czwartego (przedostatniego) dnia obudziliśmy się nieco zmęczni. Moje słabe kolana mocno dawały o sobie znać. W dodatku za oknem wiał niesamowicie potężny wiatr. Drzewa pokładały się ku ziemi a okna dudniły. Mieliśmy dylemat co w tym przypadku robić. Skoro w mieście tak wieje to co musi się dziać w górach? Przeszła nam myśl aby skrócić podróż i wracać do domu. Sumienie nie pozwalało się poddać. Postanowiliśmy zrobić krótką i łatwą wędrówkę po czeskiej stronie Izerów. Dojechaliśmy do miasta Smědava gdzie kończy się droga. Zostawiliśmy samochód na parkingu przy restauracji płacąc 100 Kč. Pętle zacząliśmy od czerwonego szlaku, przeciwnie do ruchu wskazówek zegara. Od samego początku było wiadomo, że będzie to droga usłana narciarzami. Prawie do samego końca często ich mijaliśmy i musieliśmy schodzić na bok. Wstępny plan obejmował również wejście na szczyt Jizera ale w okolicach odejścia na tenże szczyt zaczął padać deszcz. Widoczność jak zwykle zerowa więc bez większych rozpaczy odrzuciliśmy ten pomysł i obeszliśmy sobie górkę dookoła mijając knajpę i wiatę ze stolikiem. Pod koniec trasy szlak zielony zbacza z głownej drogi i można cieszyć się pustą i bardziej zaśnieżona ścieżką bez innych użytkowników. Minęliśmy mini osadę z kilkoma starymi, drewnianymi chatkami ale bez lokatorów. Miło było przez chwilę wyobrazić sobie prowadzenie życia w takim miejscu. 
Cała trasa była praktycznie zupełnie płaska, liczyła prawie 8 km i zajęła nam lekko ponad 2 godziny. 









Wysoki Kamień - 3,7 km


Lubimy zrobić krótki spacer przed drogą powrotną. Po spakowaniu się i oddaniu klucza od pokoju hotelowego pojechaliśmy do Szklarskiej Poręby. Samochód postawiliśmy na poboczu przy Rozdrożu pod Wysokim Kamieniem. Zaplanowaliśmy wejście na szczyt Wysoki Kamień 1058 m n.p.m., zjedzenie posiłku w schronisku i powrót do domu. Od samego początku trasa rzuciła nam ogromne wyzwanie. Temperatura była zdecydowanie wyższa niż w poprzednie dni. Ścieżka od razu prowadziła stromo pod górkę a z racji kilku powstających budynków dookoła była mocno rozjeżdżona przez cięzkie pojazdy. W efekcie powstało jedno wielkie strome lodowisko. Połowa trasy była cała oblodzona. Wyżej był roztapiający się, grząski śnieg. Dojście do schroniska trwało 40 minut - niby rzut beretem a umęczyliśmy się niesamowicie! Na szczycie - jak sama nazwa wskazuje - znajdują się wielkie skałki i schronisko w stylu zamkowym. Tym razem byliśmy zupełnie sami. Niestety nie ma tam żadnych dań obiadowych, zjedliśmy więc tylko szarlotkę. Dookoła jest ogrodzony punkt widokowy a w przestrzeni nic! Podczas całej naszej podróży nie mieliśmy szczęścia do widoków i ani przez chwilę nie widzieliśmy górskiej panoramy. Dosłownie bujaliśmy w obłokach :) Szarych i mokrych. 
Szlak czerwony bardzo krótki ale ciągle stromy i dodatkowo o tej porze roku w większości oblodzony. Ciężko było się zarówno wdrapać jak i zejść. Całość zajęła nam lekko ponad 1 godzinę.







Nocleg


Noclegowaliśmy w Kwaterach ,,Nadzieja'' gdzie pies jest mile widziany bez dodatkowych opłat niezależnie od wielkości i sierści. Człowiek 45 zł/doba. Pokoje w stylu retro z łazienką i wspólna kuchnia. U stóp hotelu znajduje się spory park zdrojowy idealny na szybką rundkę z pieskiem. Nieopodal rozchodzą się szlaki turystyczne. Miejsce warte polecania.





Góry Izerskie odebraliśmy bardzo pozytywnie. Przede wszystkim znaleźliśmy i nacieszyliśmy się upragnionym śniegiem. Apacz przez kilka dni był raju! 
Z pewnością kiedyś tam wrócimy zwiedzić czeską część gór. Chętnie poznamy bardziej dzikie zakamarki, bardziej w naszym stylu :) Ciekawa jestem Waszych wrażeń i spostrzeżeń dotyczących Izerów. My polecamy!

2 komentarze:

  1. Wspaniale opisana wyprawa. Podziwiam za wytrwałość. Czytając opis z każdego dnia odnosiłam wrażenie jak bym kolejne kilometry oraz zmęczenie odczuwała na sobie :D. Szkoda jedynie, że pogoda nie dopisała z przejrzystością bo widoki były by genialne. Uwielbiam góry od wiosny do jesieni. Zmarzluchem jestem okropnym i mój pies także. Dlatego piesze wędrówki w górach owszem ale przy dodatniej i słonecznej pogodzie. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje bardzo za miłe słowa <3 Nas chyba Apacz nauczył tego, że czasem fajnie jest trochę zmarznąć :D Pozdrawiamy Was serdecznie!

      Usuń