czwartek, 7 grudnia 2017

Beskid Śląski z psem? Polecam!



Będąc pierwszy raz w Beskidzie Śląskim marzyłam o ponownej eksploracji tego miejsca w większym składzie. A marzenia są po to aby je spełniać, prawda? Bo jak się czegoś bardzo mocno pragnie to będzie nam dane.




Nieco ponad rok temu wyjechaliśmy na weekend (wtedy jeszcze z chłopakiem) do Szczyrku. Był to środek jesieni więc krajobraz nad wyraz malowniczy. Zdobyliśmy wtedy dwa szczyty główne Klimczok (1117 m n.p.m.) oraz Skrzyczne (1257 m n.p.m.) i kilka mniejszych, po drodze. Byłam szczerze zachwycona widokami i szlakami mimo, że zaliczam się do grupy cieniasów wspinaczkowych, którzy podczas wędrówki marudzą i narzekają. Podejścia były czasami strome ale szło się przyjemnie a panorama na szczycie wynagradzała wszystkie trudy. Jednak nie mogliśmy do końca zanurzyć się w zachwycie. Brakowało nam członka rodziny, którego już wcześniej poznaliśmy. Jakieś trzy tygodnie przed wyjazdem w góry spotkaliśmy się z nim po raz pierwszy. Byliśmy przekonani, że ten piękny biały pies w typie husky będzie nasz. Czekaliśmy na kilka zmian i decyzji życiowych aby móc adoptować czworonoga. Pamiętam jak na każdym kroku wyobrażałam sobie, że jest obok mnie, że na tych stromych podejściach pomaga mi wspiąć się na skałki. Przed powrotem do domu spontanicznie zdecydowaliśmy, że jedziemy do Wisły gdyż w tym czasie organizowany był Dog Trekking. Jednymi z uczestników byli Kasia i Daniel z Bohunem, których systematycznie odwiedzałam na blogu i fanpejdżu podczas gdy udział w takiej imprezie z własnym psem śnił mi się po nocach. Byliśmy świadkami koronacji zwycięzców, podziwialiśmy uczestników zmęczonych po trekkingu i ich psy wciąż nakręcone i tak szczęśliwe! Podeszliśmy też wtedy do ''Bohuniałków'' i umówiliśmy się, że jak będziemy mieć psiaka to na pewno spotkamy się jeszcze niejednokrotnie na trasie DT. Byliśmy oczarowani weekendem w górach jednak z tyłu głowy ciągle wisiała myśl o nim. Było pięknie ale brakowało jednego. Tylko jego.




Minął cały rok, piękny rok! Bez mała dwa miesiące po powrocie z gór adoptowaliśmy Apacza. Zgodnie z planem wzięliśmy udział w kilku Dog Trekkingach a raz nawet udało nam się stanąć na najwyższym stopniu pudła (kilka opisów trafiło na bloga: TU, TU i zwycięski TU)! Zaczęliśmy wspólnie podróżować, w między czasie chłopak przeobraził się w narzeczonego a w listopadzie ruszyliśmy na ponowny podbój Beskid. Niby to niewielkie góry bez lodowcowych szpiców ale mają w sobie coś co przyciąga. Tym bardziej takiego laika jak ja :) Kiedy usłyszałam, że planujemy wyjazd w góry z częścią rodziny narzeczonego Beskid Śląski pierwszy przyszedł mi na myśl. Są stosunkowo łatwe a poza tym to najbliżej znajdujące się pasmo gór od naszej centralnej części Polski. 








Spełniłam swoje marzenie sprzed roku! Wróciłam w beskidzkie góry w większym składzie. Tak jak pragnęłam miałam Apacza obok siebie i dokładnie tak jak sobie wyobrażałam rok temu - pomagał mi wspinać się na stromych podejściach. Choć przez cały rok zaliczyliśmy kilka cudownych podróży w kraju (Bałtyk czy Bieszczady KLIK) i poza jego granicami (Czechy TU i TU czy Austria KLIK), to ten sprawił mi ogrom radości! Jest tam absolutnie psiolubnie, nie spotkałam się z żadnym zakazem na szlakach czy w schroniskach. W Beskidzie czuję się tak dobrze! A mój wymarzony pies jeszcze lepiej! I to mi daje pełnię szczęścia.

Drewniany domek z kominkiem pośrodku niczego, śnieżyca, góry, las, dzikie zwierzęta, natura. Wszystko to co kocham najbardziej w jednym miejscu. Na samą myśl krew w żyłach płynie szybciej <3







Mimo, że zdobyliśmy tylko dwa szczyty i w trakcie trwania podróży musiałam pracować był to wyjazd, który wspominam szczególnie często i ciepło. Wydaje mi się, że taki niedosyt jest bardzo wskazany! Chcę więcej, ciągle mi mało ❤



3 komentarze:

  1. Z tą psiolubnością to bym nie przesadzała. znam Beskid Śląski jak własną kieszeń i choć nikt nie robi problemów (sama jeździłam tam z psem), to oficjalnie na terenie całego parku krajobrazowego obowiązuje całkowity zakaz wprowadzania psów ze względu na występujące tam wilki i rysie. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za info! Dobrze wiedzieć ponieważ nigdzie nie spotkałam znaku zakazu ;) Pozdrawiam!

      Usuń
  2. Cudowne zdjęcia! My z naszym psem też jeździmy w gory, gdy tylko mamy urlop lub wolny weekend. Wspólnie spędzamy wiele godzin na szlakach górskich.

    OdpowiedzUsuń